Strata

Dziś jest taki właśnie dzień. Dzień myślenia o stracie.
Zdarza się ona w życiu. Gdy biegamy po życiu czasem coś naprędce cennego mijamy. Nie chcę tego, chce sobie uchronić, niczym drogocenny skarb w zawiniątku pod sercem uchować. Furtek i planów bezpieczeństwa ponad miarę wytworzyć, by tylko straty uniknąć.
Czasem się nie da…
Czasem w misternej pajęczynie planów ratunkowych okazuje się, że już tak naprawdę przeoczyłem. Nie dostrzegłem, bo nie chciałem? Przeoczyłem bo byłem zbyt zajęty sobą? A może to ten plan tak nieudany był?
Strata…
Robi się pusto, czegoś brakuje, oczy wytrzeszczam w tęsknym bezdechu. Promieniująca szarość zamyka oczy. Paskudna czarna dziura chce pochłonąć wszystko. Ona też chyba boi się coś stracić. Nie martw się czarna dziuro, ja też potrafię się Tobą zająć.

Bezradność

Jestem w bezradności, stoję w niej po kolana. Robi się jej więcej. Ruszyć nogą nie mogę, ruszyć ręką nie mogę. Oczy przerażone niemocą rzucają spanikowane iskry.
Można mieć tysiąc rad, a nawet dwa i… nie mieć nic do powiedzenia. Milczenie razem z drugą osobą może mu się czasem bardziej przysłużyć niż papka bezużytecznych wskazówek.
Bezradność. Chęci mnóstwo, tylko czynu brak. Nie z powodu strachu… Tylko z takiej ogromnej niemocy. Otaczającej jak smoła i pętająca wszystkie ruchy. Nic nie możemy czasem tak naprawdę zrobić. Zwyczajnie czasem się nie da. W głowie z prędkością światła tworzą się kolejne rozwiązania, schematy. Tyle, że wszystko nieskuteczne.
Bezradność. Tu i teraz. Obecność ciała, myśli i serca. Poczuj swoją siłę ale poczuj też swoją bezradność. Ona także jest Twoja.

Jestem zawiedziony

Zawiedziony daleko, zaprowadzony na jakiś skraj. Brzeg, po którym nic nie ma. Tylko to, co z tyłu. Pełno żalu i smutku, który niesłusznie wyrósł w miejscu, które mnie otacza.
Zawiedziony znalazłem się w tym miejscu. To nie jest moje miejsce. Kto do cholery mnie tam zawiódł? Kto zawiódł? Ja chcę tu… Wracam…
Teraz już przywiedziony do właściwego miejsca… Nic mnie nie odwiedzie.

Pasja

Dzisiejsze słowo to pasja.
Mój wierny czytelnik strony z wielką wrażliwością po raz drugi obsypał mnie mnóstwem komplementów. Uważnie je czytając dostrzegłem jednak ogromną potrzebę przezacnego Czytelnika, by głowę moją nieco przewietrzyć. Nie w tym znaczeniu, że głupoty gadam ale, że straszny bałagan w tym pisaniu. Coś w tym jest… Prawda, przyznaje. Na usprawiedliwienie może powiem, że wewnątrz mej czaszki procesy dokładnie takowe zachodzą. Czasem niespokojne, częściej niespójne. Skaczą z pomysłu na pomysł nie kończąc myśli. Lekko pędzlem umoczywszy w farbie już biegną ku inne płótna połaci… No zaczyna się, właśnie.
Dobrowolnie zatem sam sobie uzdę zakładam co miejmy nadzieję pędzące w galopie myśli przed niechybną zguba może uratuje. Jednocześnie zapewniam, że metaforyczny przyrząd kagańcem nie jest i myśli nadal bałamutne spotykać będziemy. Tylko niech się tak nie spieszą… Niech sobie odpoczną i w równym rządku do publikacji wychodzą.
Może to właśnie pasja czyni… Zapominamy o wszelkim porządku i zasadach. Dajemy się pochłonąć temu, co daje nam satysfakcję, wytchnienie. To pasja czyni, że czas biegnie wtedy inaczej. Na ogół dziwnie przyspiesza tak bardzo, że mija niepostrzeżenie. Chcemy się pasji oddawać. Choć tak naprawdę to my ją tworzymy i bez naszego udziału ona nie jest już tak istotna. Lubię spotykać takich ludzi. Są pełni energii, z poczuciem ważnej misji nawet jeśli chodzi o niepozorne zbieranie podkładek do piwa. I rzeczywiście są oni niezwykle ważni. Ci niesamowici odmieńcy w jakiś sposób czynią świat ciekawszym, zmieniają go.
Pasja czyni ich spełnionymi, można odnieść wrażenie że czują się w odpowiednim miejscu i czasie. Pasja ma wiele zasług, Ci którzy się jej oddają równie wiele.
***
Żeby jednak było jak zawsze z niezwykłymi zestawieniami skojarzeń, chciałbym teraz przypomnieć, że słowa pasja używamy też w przypadku opisów ostatnich chwil życia Jezusa z Nazaretu. To taka pasja, która odbiera życie. Pochłania bez reszty i nic nie oddaje, prócz ogromu bólu. Nie chcę tu licytować
***
Jest też, za przeproszeniem Państwa: szewska pasja. Zazwyczaj klniemy też jak szewcy. Ciekawe, może dlatego pan Janusz musiał zamknąć zakład. Za mało k… przeklinał! Szewska pasja to synonim mimo wszystko jednak ogromnego zaangażowania. Takiego co to zaślepia na wszystko dookoła i strasznie skupi na jednym. Na skupianiu się na jednym na ogół dobrze się nie wychodzi. A to nie widać łatwiejszych rozwiązań, będących na wyciągnięcie ręki, a to nie widać zagrożenia lub zmieniających się warunków panujących na zewnątrz naszej pasji. Lepiej chyba być już pasjonatem. Kojarzy mi się ta postać raczej z człowiekiem powoli i skrupulatnie dbającym o swe zbiory. I nieważne czy chodzi o to by nie zagnieść rogów drogocennych znaczków, czy o to by biegające stado ślimaków stale miało coś do jedzenia. Ważne by być uważnym na to, co dla mnie ważne.