Odrzucenie

Moja mama często powiadała: można kogoś zagłaskać na śmierć. I żeby wesprzeć mądrość tych słów podawała smutny przykład z życia wzięty. Co gorsza przykład ów wiązał się z niezbyt chlubnym moim pomysłem. Otóż przebywając u wakacjach u wujcia Czesia, sam będąc młodym pacholęciem, postanowiłem zaprzyjaźnić się z gospodarskimi zwierzętami. Ogromną sympatię malca wzbudziło stadko kaczuszek. Stadko żywotne bardziej niż opisywany tu nieśmiale malec. Jako, że kreatywność towarzyszyła mi od małego skombinowałem przedłużenie ręki, tak by uciekające stadko jednak zdołać pogłaskać. Narzędzie miłości stało się narzędziem zagłady, a dziecina dorastała z piętnem mordercy.

Dziś o odrzuceniu. Jak masz czegoś za dużo to wyrzucasz. Nie masz siły tego przyjąć więcej. Podobnie jest z uczuciami. Nawet te pełne dobrych zamiarów mogą dać przesyt. Niemożliwe jest przyswoić jak pokarm dający życiodajną energię. Nie idzie zmagazynować, zaoszczędzić na gorszy czas. Jednak zmarnowany nadmiar czyni odrzucenie. Tym większe im nad dawcą dominują demony samokrytyki. Smutek w duszy słońca lejącego żar dookoła.

Dobro powraca. Znana Wam prawda? Może nadmiar puścić trzeba w obieg nakarmić innych głodomorów? Dobro powraca czasem nie z tej strony, z której się spodziewamy. Czyń dobro i nie oczekuj wzajemności. Oczekując od konkretnej osoby możemy nie tylko przeżyć rozczarowanie ale i nie dostrzec dobra płynącego z innej strony.

Ten sam strumień wylany w innym miejscu trafia na człowieka – sito. Leci mu z każdej strony i przecieka. Faktycznie zostawia w sobie niewiele. W swym nienasyceniu odrzuca za mało otrzymując. Nie dostrzega jednak, że to jego sito jest winne.

Starczy dziś, odrzucenie jest bolesne, nawet gdy je tylko oglądam. Nie chcę go doznawać, jeśli nie muszę. Czuć tego bycia oddzielonym i poniekąd samotnym. Przyłączę się do Was, wklejając ten wpis czym prędzej.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.