Mój anioł połamany

Gdy zobaczyłem tę fotografię zamarłem, oddech się zatrzymał na dość niepokojącą chwilę. Porażony i zachwycony. Myśli się głębiły a słowa stanęły w miejscu. Nie było tam miejsca na jakieś inne uczucia: zawstydzenie, litość czy może przerażenie. Tak, naprawdę byłem pełen zachwytu. Gdyby to ode mnie zależało, właśnie takie anioły stały by w każdym kącie kościoła. Doskonałość w swej niedoskonałości. Jak żywa ikona anioła ks. Twardowskiego.
*****
„Wierzę w radość ni z tego ni z owego
w anioła co spadł z nieba by bawić się w śniegu
w serce co chce wszystkiego i jeszcze cokolwiek
w uśmiech
że ktoś wymyślił sobie koniec końców
i jeszcze mówi po co i co dalej
w matkę co zniknęła za furtką ogrodu
w Boga prawdziwego bo już bez dowodów
takiego co nie lubi teorii o sobie.”
*****
Gdy nieco ochłonąłem przypomniała mi się pewna historia. Wieki temu, gdy rozpoczynałem swe dziennikarskie przygody wraz z dziećmi (wybaczcie drogie dziś Panie Agato, Marto, Olu) wybraliśmy się do ks. Jana Twardowskiego, który ugościł nas w swoim domu pełnym rozmaitych anielskich figurek. Później celem kolejnej wyprawy była wspaniała autorka jeszcze wspanialszych książek, Dorota Terakowska. Książka „Tam gdzie spadają anioły” to takie dzieło, w którym i mali i duzi znajdą coś ciekawego dla siebie. Nie zabiorę się za streszczanie. Odsyłam i zachęcam do lektury. Tu tylko jedna myśl.
Czasem nawet anioł nie wyrabia, poturbowany przez zmagania z życiem. (Nie, nie o mnie tym razem). Czasem anioł zwyczajnie traci swoje skrzydła. I tylko jedno może być poratowanie, gdy ten komu anioł służył sam weźmie się do pracy, a aniołowi ruszywszy na ratunek, sam dzieło dobra prowadzić będzie.
Maria (bohaterka tego zdjęcia) skojarzyła mi się z takim poturbowanym aniołem, któremu trzeba było skrzydła dorobić, by ponownie wzbił się do lotu. Skrzydła wątłe, bo papierowe. Jednak dobre dusze tym razem pomogły aniołowi, by znów mógł błyszczeć na niebie.
Mam nadzieję, że uda się Wam jeszcze o anielskiej Marysi więcej opowiedzieć. Jeśli pozwoli opowiem Wam jej historię.

fot. Mangda Krajewska

2 comments on “Mój anioł połamany

  1. Justyna

    Mocne masz felietony. .Ostatnio czytałam o adopcji albinoski z Tanzanii przez M. Wojciechowską. Dziewczynie miejscowi obcięli rękę, wierząc w magiczną moc części ciała osoby dotkniętej bielactwem. Ona mimo to się nie poddaje, chce być prawnikiem , zmieniać rzeczywistość. Okaleczone ciała, dusze…eh.

Skomentuj Justyna Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.