Pomagać drugiemu człowiekowi to znaczy przede wszystkim robić dla jego dobra to, czego on naprawdę potrzebuje – Jerzy Mellibruda
Dzisiejszy wpis nieco odbiega od pozostałych. W chwili, gdy zasiadłem do tego wpisu wciąż jestem w świecie książki „I góry odpowiedziały echem” Khaleda Hosseini. Na tle historii wojen przetaczających się po Afganistanie autor kreśli swoją niezwykłą opowieść. Jeśli próbować jakoś wyobrazić metaforę drzazgi tkwiącej w sercu to książka będzie ogromną pomocą. Ta zadra wciąż tkwi i drażni jakieś dawno nienazwane emocje. Pierwszy obraz. Długotrwała susza. Strach przed śmiercią, która zabrała już tak wiele dzieci. I decyzja. Wybór, który wpłynie na losy wielu osób. Oto ojciec rodziny postanawia oddać do adopcji jedno ze swoich dzieci. Czy to jest wybór dla dobra dziecka? Dla czyjego tak naprawdę dobra? Emocje wzmagają moje osobiste przeżycia ojca adopcyjnego. Poplątane losy. Nie będę o nich w tym miejscu opowiadał. To miejsce nie służy by książkę zrecenzować. Tak naprawdę nie chcę i nie byłbym w stanie tego teraz zrobić. Zostaje z tym co książka we mnie wywołała. Pozwalam sobie na jakiś niepokój i niepewność. Często mi się zdarza podejmować różne decyzje, które wydawało mi się, że robię dla dobra jakiejś osoby. Jednak czy tak było na pewno?
W książce rozerwane zostały dwie bratnie dusze. Mimo, że dotyczyło małych dzieci i ulotna pamięć nie utrwaliła tego tragicznego wydarzenia, to jednak do końca dni rodzeństwu towarzyszyło uczucie nieuchwytnej pustki, niemożliwej do wypełnienia przez nic i nikogo. Poczucie braku i straty czegoś niezmiernie ważnego, co zarazem nie było przez nich w żaden sposób uświadomione. Gdzieś taką właśnie tęsknotę dostrzegam w sobie. Poczucie braku kogoś. Zarazem też jest obecne poczucie jakiejś mimo wszystko jego obecności.
Trzecie uczucie towarzyszące tej lekturze, które również wciąż jakoś mi towarzyszy, spotęgowane szkolnymi przeżyciami mojej córki. Los kobiet. Smutny, a wręcz tragiczny. Kobiety traktowane podmiotowo jak rzecz nie wnosząca sobą jakiejkolwiek wartości. Nie mam w sobie na to zgody.