Fotografowie fascynowali się już od dawna niesamowitym podobieństwem bliźniaków. To jest coś, co właśnie fotografii miało być zarezerwowane. Myśl o utworzeniu doskonałej kopii natury, perfekcyjnym odzwierciedleniu.
Kropka w kropkę…
Ucięło się serce na krawędziach lustrzanej krainy.
Otaczamy się lustrami nie tylko po to by w nich dojrzeć siebie, podziwiać, poprawiać. W lustrze też szukamy czy nie widać tego co miałoby pozostać ukryte. Świat ukrytego alter ego. Zdezintegrowane tchórzostwo. Rozkładający się trup szczerości. Bogaty wewnętrzny dialog. Szum słów. Gdzie „ja” to ja, gdzie? Która ze zdezintegrowanych kawałków osoby jest mną? Może już nie ma ja. Lepiej rozpaść się jak dopiero co ułożone puzzle i zacząć układankę na nowo, niż czekać nim się wszystko samo ułoży, aż dotyk słońca sprawi że niczym Stwórca westchniesz na ten widok, że to dobre było. Lepiej się rozpaść i na nowo tworzyć niż wiecznie szukać kawałków zagubionych.
Drzwi uchylone..czas decyzji…można wrócić i spróbować poszukać zagubionych kawałków co może być fascynujące lub zamknąć drzwi na klucz, klucz wyrzucić przez okno wspomnień i zacząć układankę na nowo.
Można stworzyć coś kropla w krople, ale czy faktycznie?
Oryginały są fajne. Lubię je. Można się przy nich zatrzymać, popatrzeć… Można się zachwycić, można się zainspirować, można dodać coś od siebie, wzbogacić, urozmaicić… Tylko co tak naprawdę jest oryginałem?
Doskonalenie to proces. Czasami długi, ale wart poświęcenia.
…zachwycam się obrazami świata… Z ogromną uciechą i wdzięcznością rozglądam sie dookoła… Zdumiewające… Zapisuję w pamięci i maluję nowe, maluję moje, maluję to co widzę. Czy to kopie…?
W lustrze odbicie widzialnego.
W oczach zwierciadło.
W sercu skarbnica ❤