Koszyki życiem pełne

Wyplatałełem dziś koszyki. Surowcem nie była wiklina, a misternie zwinięte papierowe rurki. Skupiony przekładałem: góra-dół, dół-góra. Nieustannie, jednym ciągiem. Jak w życiu: góra-dół, dół-góra. Nawet, gdy ktoś chce przerwać linii ciąg, gdy chce zburzyć tworzące się kształty, wypłatam koszyk pełen życia, w którym pochowam swe ocalone skarby. Nie ma specjalistów od wyplatania życia, jak koszyki. Tylko ja i tylko ja jestem specjalistą od mojego koszyka, choćby pokraczny i krzywy, to mój wyjątkowy.

Jak w życiu, tak i w oddziale, gdzie wytchnienia szukają nienastrojone instrumenty. Ten o dźwięku tak smutnym, że słońce omija go z daleka, czy ten stojący nieco na uboczu: instrument donośny, gdy wydaje dźwięk ściany aż drżą. Nieświadomy swej siły, gdy patrzy na zniszczenia, chciałby być małym trójkącikiem z rzadka wybijającym rytmy. Uczą się grać na nowo, stroją swe dźwięki w nowych partyturach. Cicho grają, na nowo odkrywają swoją wrażliwość. Szukają współbrzmień i harmonii. Na nowo odkrywają siebie. Trudna to droga, choć każdy krok budzi mój ogromny zachwyt. Drogie instrumenty serc poplątanych, muzycy myśli nieposkładanych. Dobrze być z Wami.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *