Pachniało wilgotnym drewnem, dwa rzędy balkonów kierowały oczy ku dramatycznej scenie. Kobieta wpatrywała się w mężczyznę, on, zdawać się mogło, z trudem podnosił głowę by ją dostrzec. Piękna symbioza podobnych dusz. Jedna i druga istota pełna cierpienia, jedna i druga pełna miłości. Przepiękni nauczyciele nieoczywistej miłości. Wchodząc pierwszy raz od dłuższego czasu do kościoła wiem, że czegoś muszę się nauczyć od tych nauczycieli, czegoś muszę nauczyć się od skrzydlatego anielskiego przyjaciela, który mnie tam doprowadził. Wielość uczuć w przepięknym milczeniu. Bezpieczna cisza w środku miejskiego zgiełku. Piękno tych chwil dopełnił czas spędzony w pobliskiej księgarni. Wreszcie, po długim oczekiwaniu, nabyłem gazetę, która już w tytule do mnie woła: jestem. Uwielbiam koincydencje. Gdy zatem kilka półek dalej znalazła się książka: Jest życie, wiedziałem, że to znak, z którego mogę wiele dla siebie wyczytać. To książka o ludzkich historiach z jeżyckiego fyrtla. Poznałem już Pana Eugeniusza, który też lubił składać litery. On grawer, ja literat. „W domu zostaliśmy ukierunkowani ku dobru” – mówi Eugeniusz. Zatem niech ten dzień pełen dobra, ku temu dobru prowadzi. Tak czuję!