Dziś wpadło mi do głowy to właśnie słowo. Kadr to kadr – wiemy o co chodzi. Nie będę tu chwalił się sprawną umiejętnością posługiwania się Wikipedią. Sam też jednak mądrzejszej definicji nie ułożę. Powiem co czuję. Mówiąc kadr wyobraźnia przywołuje mi obraz dwóch dłoni na przeciw siebie rozstawionych i delikatnie tworzących okienko kadru wyłaniającego się spomiędzy złączonych palców wskazujących i kciuków. I towarzysząca temu ciekawość. Co też się w okienku wyłoni?
Kadr niby wycina z całej przestrzeni mały tylko fragment jak kawałek ciasta wykrojonego z ogromnego tortu. Zastanawiam się czy kadr pozbawia nas możliwości, okrada nas podstępnie z milionów innych rodzajów spojrzeń? Tak tego nie czuję.
Kadr daje popłynąć po morzu możliwości. Tak jak to często tu czynimy, spoglądając na te same rzeczy innymi sposobami, innym oczu wejrzeniem.
To spojrzenie jest mi bliższe. I myślę sobie, że paradoksalnie kadr uczy patrzeć na całość. By dokonać wyboru, podjąć decyzję kadru trzeba się wnikliwie przyjrzeć całej gamie wszechogarniających możliwości. Tak wielu ludzi każdego dnia fotografuje wieżę Eiffla. Wciąż znajdują się i tacy, którzy robią to inaczej. W fotografii cyfrowej jest tak, że decyzję o kadrze możemy zmienić, niekiedy delikatnie, innym razem dość radykalnie, odkrywając w każdym wyborze swe wrażliwe spojrzenie.
Ten blog nie jest jednak o fotografii. Jaką metaforą jest kadr?
W życiu też dokonujemy wyborów. Gdy niczym Gollum zaślepiony blaskiem pierścienia skupiamy się na jednej rzeczy, trudno nam dostrzec inne piękne rzeczy na naszej drodze. Mamy tendencję do bycia specjalistami w wąskiej dziedzinie. To chyba w dzisiejszych czasach konieczność. Jednak tracimy z oczu obraz całości skupiając się na detalach. Kluczymy po omacku przekładając ziarnka piasku, a wystarczyłoby podnieść głowę, by ujrzeć wygodną drogę.
Każda skrajność jest ograniczająca. Czasem warto zachwycić się nie pięknym górskim krajobrazem a małym żuczkiem w zielonym pancerzyku dumnie kroczącym po szutrówce prowadzącej do Jagodowej Polany. Jak piękny może stać się świat, gdy spojrzysz tylko na leniwie przeciągające się ślimacze czułka. Badają, poznają i dowiadują się wiele w swym codziennym lenistwie.
Ty kadrujesz. Ty dokonujesz wyboru. Masz mnóstwo możliwości. To jest piękne.
Są chwile, gdy dłonie ułożone w niczym geście modlitwy zachwytu nad światem bezwładnie opadają, gdy źrenice zdają się dostrzec niezwykłą tajemnicę świata. Wtedy już nie kadrujemy. Trwamy niemej adoracji zachwytu kołysani śpiewem ptaków.
*****
Tekst już był zakończony. Pora na zdjęcie. Pogoda dziś deszczowa a koniecznie chciałem opublikować go jeszcze dzisiaj. Szukałem ilustracji.
Znalazłem to zdjęcie autorstwa pana Zygmunta Trzebiatowskiego. Przedstawia nagrobek Krzysztofa Kieślowskiego. Trzy kolory. Czerwony. Szymborska. Miłość od pierwszego wejrzenia. Przypadek?
Trwam w zaskoczeniu i niezwykłym poruszeniu.